sobota, 26 września 2015

"Coś poszło nie tak" - Rozdział 7




Ethan 
   Wstałem specjalnie wcześniej by zrobić śniadanie sobie i Elajowi. Ojciec był już od godziny w pracy, a mama u sąsiadki na herbacie. Ja i śpioch mieliśmy się stawić w biurze dopiero o jedenastej.
   W samych bokserkach zszedłem na dół do kuchni i zacząłem robić naleśniki z owocami. Na szczęście nie byłem aż tak kiepski kucharzem. Tylko pierwszy placek wylądował w koszu. Tylko!
   Przyozdobiłem je jeszcze bitą śmietaną i śniadanie było gotowe. Jeśli nic się nie zmieniło to Elaj nadal miał słabość do słodyczy. Oblizałem jeszcze palce z puszystej śmietanki i ruszyłem w stronę pokoju na górze z dwoma talerzami w rękach.
   Stanąłem przed drzwiami sypialni śpiocha i otworzyłem je przyciskając klamkę łokciem. Gdy zawiasy puściły popchnąłem drzwi, które wydały mrożący krew w żyłach jęk. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze i mimowolnie przymknąłem oczy.
   W tej samej chwili Elaj zerwał się z łóżka i spojrzał na mnie śpiącymi oczami. Przełknąłem  głośno ślinę i wpatrywałem się jak głupi w jego zarumienioną i zaspaną twarz. Dosłownie na sekundę zobaczyłem drwiący uśmieszek w kącikach jego ust.  Następnie ziewnął i przetarł oczy wierzchem dłoni.
- Dobry – powiedział przeczesując palcami swoje włosy i spoglądając na mnie. – Jaka to okazja?
   Przyłapałem się na tym, że nadal wpatrywałem  się w jego twarz z rozchylonymi ustami. Odwróciłem się do niego tyłem i odetchnąłem.  Dałem sobie mentalnego kopa. Najbardziej żałowałem, że miałem na sobie tylko bokserki. Chciałem, za wszelką cenę, założyć na siebie coś więcej. Jednak w tym momencie ucieczka z pokoju mogła wydawać się troszkę dziwna. Zerknąłem za siebie i odparłem:
- Bywa, że jestem miły dla gości. Bywa. Nie przyzwyczajaj się – powiedziałem wreszcie podchodząc do łóżka i podając mu talerz z ciepłym jedzeniem. Otworzył jeszcze szerzej oczy i spoglądał to na mnie, to na naleśniki.
- Chyba żartujesz? – odparł z zaskoczeniem malującym się na zaspanej twarzy.
- Nie chcesz? – zapytałem czując nagły przypływ rozczarowanie. Mimo to nie dałem po sobie poznać, że coś mnie ruszyło. – Zjem sam – odparłem już żartem.
- Nie! – podniósł głos i zaraz po tym zarumienił się i skupił wzrok na talerzu. – Po prostu miałem już nie jeść tyle słodyczy – powiedział markotnie robiąc przy tym najsłodszy wyraz twarzy jaki w życiu widziałem. Uśmiechnąłem się tak szeroko jak to tylko możliwe i wybuchnąłem przyjacielskim śmiechem.
- Jedz i nie bredź – zerknął na mnie i mój humor chyba mu się udzielił, bo z wyraźnym uśmiechem sięgnął po widelec i zaczął jeść naleśniki.
   Przysunąłem się do niego bardziej, tak że ocieraliśmy się o siebie ramionami. Elaj cały czas był przykryty po brzuch, a ja siedziałem na jego kołdrze w samych bokserkach. W tamtym momencie jakoś przestało mi to przeszkadzać.
- Ale się najadłem – powiedział odkładając pusty talerz na podłogę koło łóżka. Następnie zsunął się z oparcia na poduszkę i wetknął w nią twarz przykrywając się po uszy. – Ja dziś już nie wstaje.
   Zerknąłem na zegarek. Za niecałą godzinę powinniśmy już być w biurze. Westchnąłem cierpiętniczo i wstałem z łóżka.
    Spojrzałem jeszcze na przykrytego Elaja i do głowy wpadł mi piekielnie szatański pomysł. Pochyliłem się nad kokonem, którym w tym momencie był ten głupek.
- Masz 3 sekundy żeby wstać 1…
- Co? – odparł opatulając się kołdrą jeszcze bardziej – Nieeee.
- 2…
- A idź mi stąd – machnął ręką na oślep prawie uderzając mnie w tors.
- Ostrzegałem! 3… - chwyciłem go w pasie i przerzuciłem go sobie przez ramię. 
Krzyknął zaskoczony ale zdecydowanie nie był to krzyk przerażenia. Cały czas czułem jak Elaj powstrzymuje się od śmiechu. Wreszcie nie wytrzymał.
- Puść mnie debilu jeden! – śmiał się i nie mógł przestać. Bez chwili wytchnienia bił mnie pięściami po plecach. – Postradałeś rozum!
   Postawiłem go, a kołdra sama ześlizgnęła się z niego na ziemię. Był cały wytarmoszony i wyglądał jakby przeszedł jakąś wielką bójkę z wiatrem. Dla mnie jednak wyglądał tak cholernie kusząco. STÓJ. WRÓĆ. Ja wcale tak nie myślę!
   Potrząsnąłem głową odpychając od siebie te głupkowate i kompletnie nic nieznaczące myśli. Nagle usłyszałem muzyczkę  lecącą z mojego telefon.  Szybkim krokiem wyszedłem z sypialni i podszedłem do swojego łóżka. Przekopałem je wzdłuż i wszerz aż wreszcie znalazłem go pod poduszką. Na wyświetlaczu pokazał  się numer służbowy naszego biura. Bez zastanowienia odebrałem.
- Ethan? – usłyszałem głos naszej nowej stażystki Marty.
- Tak, przy telefonie. O co chodzi? – zapytałem czując gęsią skórkę na całym ciele.
- Pan Month kazał przekazać, że do biura zgłosił się mężczyzna z całkiem nietypową i skomplikowaną sprawą. No i jesteś tam potrzebny. Przy okazji wspomniał byś wziął od razu ze sobą… Elaja, tak?
- Tak. Rozumiem. Będziemy za trzydzieści minut -  poczułem na sobie czyjś wzrok, odwróciłem się i zobaczyłem w drzwiach Elaja z pytającym wzrokiem. Posłałem mu niemrawy uśmiech i wróciłem do rozmowy.  – Możesz mu przekazać?
- Oczywiście. Do zobaczenia.
- Ta. Na razie.
   Rozłączyłem się i przez jeszcze kilka sekund nieświadomie wpatrywałem się w wyświetlacz, jakby czekając że ktoś jeszcze zadzwoni. Z transu wyrwał mnie cichy głos.
- Coś się stało? – Elaj stanął przy mnie i zerkał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Dziś twój szczęśliwy dzień. Zobaczysz jak pracuję. Zbieraj się. Za kwadrans bądź już przy samochodzie, okej? – poklepałem go ręką po głowie i zbliżyłem się do szafy wyciągając z niej granatowe spodnie i czarną koszule.
- Jasne – skierował się do swojej sypialni i na progu szepnął. – Debil.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Za nim zamknął drzwi krzyknąłem jeszcze:
- Słyszałem! – oboje wybuchliśmy śmiechem.   
***
- Cześć Marta – powiedziałem od progu biura. Od razu koło mnie pojawiła się stażystka i zabrała moją kurtkę. Elaj przez kilka chwil się wzbraniał, mówiąc, że sam może odwiesić swoją bluzę. Spojrzałem na Martę, która tak jak ja przewracała oczami. Wreszcie nie wytrzymałem i klepnąłem go w tył głowy.
- Za co głąbie?! – kilka osób na nas zerknęło. Elaj spalił buraka i już więcej niczemu się nie sprzeciwiał.
- Czekają na was na ostatnim piętrze! – Krzyknęła dziewczyna z zaplecza.
- Już idziemy.
   Pociągnąłem za sobą Elaja i udaliśmy się do windy. Stał w niej, jakby ktoś wsadził mu do tyłka kij bejsbolowy.
- Już się tak nie spinaj – powiedziałem. W tym momencie otworzyły się drzwi i wyszliśmy do niewielkiego korytarza.
- Gdzie teraz? – zapytał, wydawał mi się bardziej rozluźniony. 
Wskazałem mu drzwi na końcu korytarza, do których ruszył przyśpieszonym krokiem. Równo dopadliśmy drzwi i bez pukania wparowaliśmy do środka.
   Pierwsze co ujrzałem to leżący człowiek  i szkarłatna ciecz okalająca całe jego ciało. Krew. Następnie zobaczyłem rozbite okno i kilku zranionych ludzi odłamkami szkła. Wzrokiem odszukałem Elaja, który nagle zniknął mi z oczu. Zobaczyłem go przy moim Tacie, który trzymał się za tył głowy. Oprócz pracowników w pomieszczeniu była grupka policjantów i sanitariuszy. To aż dziwne, że nie wygonili nas z tego pomieszczenia.
- Ethan? – usłyszałem głos mojego ojca i podszedłem do niego odrywając wzrok od okropnej sceny. – Wejdźmy do osobnego gabinetu. Ci panowie – wskazał ręką na policjantów.  – Już nas przesłuchali.
   Kiwnąłem ulegle głową  i ruszyłem za ojcem. Zerknąłem przez ramię i zobaczyłem jak za nami maszeruje Elaj. Stuknąłem mojego tatę w ramię i wskazałem na chłopaka ze spuszczoną głową.
- On też? – zapytałem, a Elaj w tym samym momencie podniósł na mnie krzywy wzrok.
- Tak. 
A to kto to? :D

__________________________
Przepraszam, że nie było tak długo rozdziału ale szkoła mnie przytłoczyła XD Kurde, niestety nie uda nam się wygrać ankiety, ale mimo to jeśli uda nam się utrzymać drugie miejsce… to… bonusik się już pisze :D Proszę komentujcie bo okropnie tu cicho…. Nie Yavanna nie mówię o tobie bo ty jak już mówiłaś walisz mi Eseje :D Zachęcam jeszcze raz do wybierania mnie w sądzie :D (link do sondy pod ostatnim rozdziałem!) To chyba tyle :D

7 komentarzy:

  1. jak zwykle świetny rozdział i nawet długość ok ,już nie mogę doczekać się co będzie dalej
    pozdrawiam Diuna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo gorąco Diuna! :D następny rozdział może się odrobinkę opóźnić jakieś cztery dni xD mam wymiane między narodową z węgrami :D ale pocieszenie jest takie, że od przyszłego rozdziału zaczynamy historię z kartami :D Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Witam cię w ten smarkający dzień :/
    Yeeeeeeey, karty XD Nie mogę się doczekać :D
    Elaj czasami potrafi być całkiem wredny i to w nim tak uwielbiam ^^ Ethan coś się zagubił w swoim rozumowaniu, to znaczy, powoli zaczyna ogarniać, że tak na prawdę to chce być z Elajem a nie z tym frajerem. Rozumiem, że nie ma ani jednego % szansy, że te zwłoki na podłodze to znienawidzony Caleb, prawda? :(

    Pan Month taki mroczny. Jeszcze bardziej go lubię :D I przez ciebie chcę naleśników!!! Jak mogłaś!? Będę teraz chodzić z ogromną ochotą na naleśniki podczas gdy raczej ich nie zjem :/

    Czas na czepianie się :D Uwielbiam to XD
    "Nagle usłyszałem muzyczkę lecącą z mojego telefon." Powinno być telefonu :) Widziałam jeszcze gdzieś drugą literówkę, ale nie mogłam jej znaleźć.

    Chętnie bym ci odpowiedziała kim jest osoba na zdjęciu, ale mój internet postanowił się dzisiaj zbuntować i nie mogę go załadować :( Mam jeszcze takie małe pytanko: Kim z zawodu jest Ethan? Odczuwam takie dziwne przeczucie, że jest detektywem czy coś w tym stylu...

    Rozdział super, czekam na kolejny bo nareszcie będą karty XDD Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mi ciul literka ucieknie xD spokojnie ja już mam pomysł jak się pozbyć Caleba xD i nie to nie jego zwłoki xD noo Ethan pracuje w firmie Ojca czyli w biurze detektywistycznym więc tak jest detektywem xD

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Ciekawie się czytało, fajny tekst :)

    OdpowiedzUsuń

Nessa Daere